Spotkanie Stowarzyszenia „Mater Ecclesiae” w Asyżu

„Duch dmie kędy chce”… – i tak można by streścić drogę Stowarzyszenia Klarysek Kapucynek Europy Środkowej „Mater Ecclesiae”. Z pewnością żadna z nas nie spodziewałaby się, że Duch Pański zaprosi nas do stworzenia struktury międzynarodowej, która zjednoczy siostry z Polski, Czech, Słowacji oraz siostry niemieckojęzyczne, które mają swój klasztor w samym Asyżu – w samym sercu franciszkanizmu.

Wezwane przez Kościół do tworzenia federacji i stowarzyszeń, otworzyłyśmy się na to zaproszenie „z Góry”. Całym sercem doświadczamy, że jest to rzeczywiście dzieło naszego Pana, gdyż pierwotne plany szły w zupełnie innym kierunku! Jak się jednak okazuje, Bóg zawsze nas zaskakuje i daje stokrotnie więcej, przekraczając wszelkie nasze kalkulacje i oczekiwania.

Tegoroczne spotkanie robocze – ostatnie przed styczniowym spotkaniem Zgromadzenie wyborczego w Krakowie – miało miejsce w Asyżu, w dniach od 24-go do 30-go listopada. Uczestniczyło w nim po dwie przedstawicielki z każdego klasztoru należącego do Stowarzyszenia (z Asyżu, ze Sternberku, z Kopernicy, z Przasnysza, z Ostrowa Wielkopolskiego, z Brwinowa, ze Szczytna, z Krakowa), a w obradach towarzyszył nam Br. Tomasz Wroński – Wikariusz Warszawskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów, który został – ku naszej wielkiej radości – naznaczony przez Stolicę Apostolską na Asystenta naszego Stowarzyszenia.

Po codziennej porannej Mszy św. w urokliwym i kameralnym kościele przy klasztorze Santa Croce, rozpoczynałyśmy intensywne obrady, które skupiły się tym razem wokół trzech tematów: projektu Ratio formationis Stowarzyszenia, konkretyzacji charakteru posługi Przewodniczącej Stowarzyszenia oraz funduszu ekonomicznego. Na gorąco pojawiły się także kwestie: wyboru reprezentantki Stowarzyszenia do międzynarodowej komisji zajmującej się rewizją Konstytucji Mniszek Klarysek Kapucynek oraz roli i uprawnień Asystenta.

Zostałyśmy niezwykle gościnnie przyjęte przez nasze asyskie siostry, które zadbały o wszystko, co potrzebne dla ducha (przepiękna liturgia, prezent na powitanie w postaci pieśni Czarna Madonna w niemieckiej wersji językowej na zakończenie Mszy św., czas na modlitwę oraz prawdziwa uczta dla duszy poprzez oprawę muzyczną Eucharystii ostatniego dnia naszego pobytu, kiedy to mogłyśmy wysłuchać prawdziwego koncertu organowego i anielskiego śpiewu sióstr), a także dla ciała, racząc nas włoskimi specjałami, które same z oddaniem i poświęceniem dla nas przygotowywały.

Asyż to najważniejsze miejsce dla każdego, kto żyje charyzmatem św. Franciszka i św. Klary, dlatego też nie zabrakło chwil na zwiedzanie miasta, w którym zdaje się, iż czas się zatrzymał… Wielkim przeżyciem było dotykanie własnymi rękami tych miejsc, gdzie żyli nasi święci Założyciele. Na samym początku odwiedziłyśmy więc klasztor San Damiano – miejsce, które Franciszek sam odbudował, a następnie umieścił tam Klarę i jej siostry. Tam żyła i tam zmarła Roślinka św. Franciszka – nasza Matka Klara.

Modliłyśmy się także w Bazylice św. Klary, gdzie umieszczony jest krzyż z San Damiano, z którego Jezus przemówił do Franciszka słowami: Idź i odbuduj mój Kościół… Wielką łaską było dla nas to, iż siostry klaryski, które zamieszkują w klasztorze przy tej bazylice (w tzw. Protomonasterze św. Klary), zaprosiły nas do klauzury i oprowadziły po swoim pięknym klasztorze, dając także możliwość spokojnego pomodlenia się przez dłuższy czas przy szczątkach naszej świętej Matki…

Następnie odwiedziłyśmy Bazylikę św. Franciszka, gdzie w podziemiach znajduje się Jego grób, podziwiałyśmy piękną Katedrę św. Rufina, w której znajduje się chrzcielnica, gdzie do życia wiecznego narodził się św. Franciszek, św. Klara, a także św. Gabriel od Matki Bożej Bolesnej – pasjonista. Ważnym miejscem był także rodzinnym dom św. Klary, który przylega do Katedry św. Rufina. Nie mogło zabraknąć również wizyty w eremie Carceri – pierwszej pustelni św. Franciszka oraz w Rivotorto, gdzie pisał on Regułę.

Głębokim przeżyciem było nawiedzenie monumentalnej Bazyliki Matki Bożej Anielskiej, w której wnętrzu znajduje się maleńki kościółek pod tym samym wezwaniem – tzw. Porcjunkula, kolebka Zakonu, miejsce, gdzie Franciszek przyjął Klarę do służby Panu. Tutaj także Franciszek pragnął umrzeć – i tak się też stało. Położony na nagiej ziemi za kościołkiem, odchodził z tej ziemi śpiewając z radości, wypływającej ze zjednoczenia z Bogiem, do którego szedł po nagrodę wiecznego szczęścia przebywania z Nim. „Tak umierać mogą tylko święci”- powiedział Brat Aleksander, który przywitał nas w tym miejscu.

Kolejną wielką łaską była dla nas wszystkich wizyta w Citta di Castello, w klasztorze klarysek kapucynek, w którym żyła św. Weronika Giuliani – wielka mistyczka, stygmatyczka, rozkochana w Bogu do granic swego istnienia. Modlitwa przy jej doczesnych szczątkach w pięknym relikwiarzu, oglądanie na własne oczy jej Dziennika oraz niezapomniane spotkanie z serdecznymi siostrami – za to wszystko dziękujemy Bogu!

Po dotknięciu samego serca franciszkanizmu Pan dał nam łaskę, by dotknąć też samego serca Kościoła, gdyż w dniu wylotu z Rzymu zdążyłyśmy jeszcze – w bardzo szybkim tempie – zwiedzić Bazylikę św. Piotra (gdzie m. in. modliłyśmy się przy grobie św. Jana Pawła II), Bazylikę Świętego Jana na Lateranie i Bazylikę Santa Maria Maggiore. Było to dla nas niezwykle moce doświadczenie obdarowania przez Boga, który w ten sposób kolejny raz umocnił naszą wiarę i spełnił obietnicę zwrócenia stokrotnie każdemu, kto dla Jego Imienia opuści wszystko!

Przed odjazdem na lotnisko Fiumicino odwiedziłyśmy Kurię Generalną Braci Mniejszych Kapucynów, gdzie zostałyśmy przyjęte niezwykle gościnnie przez Braci na czele z Ojcem Gwardianem Martinem Torres’em z Peru. Z wielką radością i otwartością ugościli nas także (zarówno zaraz po przyjeździe jak i przed wylotem w podróż powrotną) Bracia Kapucyni z Międzynarodowego Kolegium św. Wawrzyńca z Brindisi, które znajduje się pod Rzymem, a którego Rektorem jest nasz były Prowincjał, Br. Andrzej Kiejza, dzięki uprzejmości którego mogłyśmy poruszać się po Włoszech wypożyczonym z Kolegium samochodem. Jesteśmy za to niezmiernie wdzięczne!

 

Czas asyskich obrad był niezwykle intensywny i owocny. Szczególnie ważne było dla nas spotkanie z siostrami, dialog, słuchanie się nawzajem i wspólne wypracowywanie propozycji oraz rozwiązań, które przyczynią się do naszej lepszej współpracy na drodze dążenia do jedności, wzbogacania formacji i zgłębiania charyzmatu. Tak – Duch Świętu wszytko prowadzi… i ufamy, że nadal będzie nas napełniał na tej drodze, na którą sam nas przywiódł!