Czas mija tak bardzo szybko, a my wciąż spoglądamy z niedowarzaniem za siebie, by przekonać się, że jego nieubłagany upływ staje się rzeczywistością. I oto skończył się kolejny rok naszego życia, w którym na pewno wiele się działo, w którym dokonywaliśmy tysięcy dużych i małych wyborów, przybliżając się z każdą minutą do Tego, który nas stworzył.
Czy znaleźliśmy się w punkcie wyjścia, czy wręcz przeciwnie – postąpiliśmy choć parę kroków na ścieżce naszych dni? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. I jakakolwiek będzie odpowiedź musimy uświadomić sobie, że właśnie dziś, w tym momencie, otrzymujemy cenny dar – czas, który przybiera postać nowego roku kalendarzowego.
Stoimy niejako na progu drzwi, które są jednocześnie wyjściem i wejściem, a więc przejściem do następnego etapu. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że to wszystko, co było naszym udziałem przez ostatnie dwanaście miesięcy jest tym, za co odpowiadamy, pod czym mamy się teraz podpisać. To już na zawsze zostaje w „kartotece” i jest świadectwem naszego życia i postępowania. A teraz otrzymujemy nowy początek, przyszłość, która nie przybiera jeszcze konkretnych kształtów, ale już staje się naszym udziałem. I na tej drodze znów nie jesteśmy sami, bo kroczy z nami od wieków Ten, który dla nas przyszedł na świat. Jest On Słowem, które było na początku – Słowem, które rozproszyło mroki śmierci. Nasz krok w nieznane jest już odtąd na zawsze oświetlany Jego blaskiem, bo Bóg w Swym miłosierdziu zechciał, by Ono stało się naszym Przewodnikiem.
Na progu Nowego Roku stajemy niejako z pustymi naczyniami, niczym ci, którzy wyruszają na poszukiwania. Podczas tej podróży mamy napełnić owe naczynia, a nawet więcej – sami się tymi naczyniami stać, by przez nie mogła przelewać się łaska, czynić z nich użyteczne narzędzia w rekach Pana. Jesteśmy teraz postawieni niczym przed rozległymi polami, które – przy naszym staraniu i współpracy z Duchem Świętym – staną się szumiącymi łanami zbóż. Słońce Opatrzności będzie je ogrzewać, wiatr dobroci tulić do snu, deszcz błogosławieństw napoi spragnione kłosy, a wejrzenie miłości nie pozwoli żadnemu kłosowi się złamać.
Początek to źródło, które wytryska na życie wieczne. Ono orzeźwia każdą znużoną duszę i daje pokrzepienie tak nam, jak i naszym bliźnim. To, co ofiaruje nam Stwórca, gdy stoimy przy bramie Nowego Roku, staje się kolejny raz spełnioną obietnicą nadziei, która nigdy nie zawodzi. To ona bowiem jest klejnotem w koronie człowieczego życia, jest kwiatem na dnie serca, którego wonią i pięknością mamy przyozdabiać całe nasze istnienie. Nadzieją jest Słowo – Jezus Chrystus, bo w Nim dokonało się wypełnienie wszelkich Bożych obietnic. Bóg dające Swego Jednorodzonego Syna, przygarnął w Nim ludzkość do Siebie. Spojrzał z troską na Swą winnicę, nie pozostawił bez opieki Swej owczarni.
Pozostawił nam jednak wolną decyzję: przyjęcia Światłości, lub jej odrzucenia. To wolność, z którą dokonujemy wyboru, rodzi zasługę odpowiedzialnego i bezkompromisowego przyjęcia Zbawiciela, który pragnie zebrać w naszych sercach obfity plon. Stanie się tak, jeśli tylko otworzą się one na Jego przyjście, jakkolwiek czują się przygotowane. Dla Boga najważniejsze jest bowiem to, że są OTWARTE. U początku zbawczego planu Bóg położył Słowo niczym ziarno, a teraz na progu najbliższych miesięcy przypomina nam o tym najważniejszym w dziejach ludzkości wydarzeniu.
Pamiętajmy jednak, że każde ziarno istnieje po to, aby wydało plon, który jest nieustannie pomnażany Bożym wejrzeniem. Nasze życie powinno niejako oddychać wypełnionymi obietnicami, które stają się – na wzór spełnionej Bożej Obietnicy – fundamentem wszelkich dzieł. Im wszystkim powinna przyświecać świadomość, że to Ojciec Niebieski pierwszy ofiarował Słowo, rozpoczął dzieło wzrostu ludzkości, tchnął w nas życie i wypełnił przestrzeń czasem, który odtąd odmierza sekundy do spotkania z Nim. Ten, który powołał Wszechświat do istnienia i nam użyczy obficie Swej łaski, byśmy mogli pewnie iść w niepewne. Ten, który jest Początkiem i nam daje na nowo początek roku, w którym mamy zapytać o dotychczasowy owoc każdego słowa i czynu, jak również o przyszły plon, o który już dziś musimy zabiegać, pielęgnując w sobie dary łaski.
Owoc Bożego Słowa jest rzeczywistością spełnioną i jednocześnie wciąż „stającą się” każdego dnia. Bóg bowiem dotrzymuje obietnicy naszego zbawienia. A jak wyglądają nasze obietnice i ich spełnienie? Możemy to stwierdzić patrząc wstecz i podsumowując rok, który bezpowrotnie minął. W tej chwili pytań o owoce naszego życia i przyjmowania woli Bożej, stańmy wobec siebie w prawdzie – stańmy w prawdzie wobec codzienności, która minęła i która nadejdzie. W tych wszystkich chwilach odnajdźmy ich niesamowitość i niepowtarzalność, bo są one darem Bożej miłości i dobroci. Każdy nowy dzień to szansa na czynienie dobra i na pielęgnowanie naszej „roli” tak, by zakwitły na niej najpiękniejsze kwiaty, które będą zapowiedzią dobrych owoców zbieranych tu i w wieczności.