Jaka byłaby radość z każdego wytęsknionego spotkania, gdyby nie poprzedzało go przygotowanie w postaci szczerego pragnienia, by ujrzeć tego, na kogo się czeka, by przyjąć go jak najlepiej, a w końcu, aby przemienić odtąd swe życie tak, by zawsze już było w nim miejsce na upragnionego gościa?
Taka postawa wymaga przede wszystkim ostatecznej decyzji, by nie zamykać swojego istnienia tylko dla siebie, ale nadać mu pełnię jego wartości poprzez dzielenie się nim. Taka jest bowiem Miłość – Miłość, którą jest Bóg. Ona jest tym większa i gorętsza im bardziej się nią dzielimy.
Aby radość ze spotkania z Nowonarodzonym była pełna, musimy poświęcić dany nam czas na zawierzenie Bożemu planowi Odkupienia, tak jak zawierzyła Maryja, stając się tą, która „pokorą i oczy skromnymi Boga samego ściągnęła ku ziemi” (F. Karpiński). Ona odpowiedziała Bogu tak, pozwalając w ten sposób na urzeczywistnienie Tajemnicy Zbawienia.
Tak też my powinniśmy spoglądać i przypatrywać się ze czcią tej prawdzie, którą rozważamy szczególnie w pierwszej części Adwentu. Przynosi ona obietnicę powtórnego przyjścia Chrystusa przy końcu czasów, którą to rozważamy i staramy się zgłębiać w kontekście przyjścia Boga na ziemię w postaci ubogiego Dzieciątka.
Narodzenie Chrystusa jest „owocem” miłości Boga ku nam i drogą, która doprowadzi do Zmartwychwstania i do przyjścia Jezusa w dniu ostatecznym. Nasz Ojciec pozostał bowiem wierny Swej obietnicy, którą możemy zauważyć już na pierwszych kartach Starego Testamentu. Mimo tego, że ludzie nie odwrócili się bynajmniej całkowicie od grzechu i wielokrotnie łamali Przymierze, Bóg nie dostąpił od raz danego słowa. Potwierdza to Jego niezmienność i nieskończoną wierność. On widząc bowiem cześć oddawaną Mu przez bogobojnych, jak i nieprawość tych, którzy nie zachowywali Prawa, pozostał niewzruszony w Swych odwiecznych postanowieniach pełnych miłości ku Swemu stworzeniu.
W Swej miłości do człowieka – widząc grzeszny świat, nieszczęśliwy i konający przez złe uczynki i sprzeniewierzający się swemu Stwórcy – posłał Swego Syna, by przyprowadził nas z powrotem do Domu Ojca…