17 sierpnia 2018 roku przypada stulecie śmierci Matki Izabelli (1838-1918), pierwszej opatki polskich klarysek kapucynek, wiernej duchowej córki bł. Honorata – Fundatora, której siostry tak wiele zawdzięczają w dziedzinie swego istnienia i tożsamości.
Matka Maria Izabella od Przenajświętszego Sakramentu (Franciszka Lebenstein) urodziła się 4 kwietnia 1838 r. w Łukowie k.Warszawy jako córka Wincentego i Teresy z Głódziów. W 1856 r. wstąpiła do nowo organizującego się zgromadzenia felicjanek. Była jedną z pierwszych towarzyszek Zofii Truszkowskiej – bł. Marii Angeli.
W 1860 r. matka Izabella została wybrana do powstającej Klauzury w domu macierzystym zgromadzenia na ul. Daniłowiczowskiej w Warszawie. Od kasaty felicjanek w grudniu 1864 r. przebywała wraz z felicjankami klauzurowymi w Łowiczu w klasztorze bernardynek. Sprawowała obowiązki furtianki, westiarki, mistrzyni tercjarek i socjuszki przełożonej. W 1866 r. po wyjeździe Fundatorki i przełożonej generalnej m. Angeli Truszkowskiej do Krakowa, s.Izabella została wybrana w Łowiczu na przełożoną sióstr klauzurowych. Była osobą bardzo pokorną, cichą, delikatną w kontaktach z siostrami. Funkcję przełożonej wspólnoty przasnyskiej pełniła aż do śmierci, tj. przez 52 lata. W 1871 r. przybyła z siostrami do Przasnysza, do darowanego im klasztoru. Siostry skazane były na wymarcie, gdyż był zakaz przyjmowania kandydatek. Siostry przasnyskie w liczbie siedmiu doczekały się dekretu tolerancyjnego w 1905 r. i w wyniku starań otrzymały od cara szczególną „łaskę” przyjęcia do klasztoru czterech kandydatek. Wówczas matka Izabella formowała młode siostry i podtrzymywała żywotność klasztoru. Była wzorową zakonnicą. Posiadała wybitne zdolności kierowania wspólnotą opartą na zjednoczeniu serc. Była człowiekiem wiary, modlitwy i kontemplacji. Pilnie zachowywała ustawy zakonne, życie wspólne, wielkim szacunkiem darzyła kapłanów. Matka Izabella była niezmiernie gorliwa, umartwiona i bardzo pokorna. Jako mężna niewiasta pragnęła całym sercem, aby kapucynki przetrwały, wierzyła też, że Bóg uczyni cud i przyjdą nowe „szczepki” i nastanie odrodzenie. Wypraszała u Boga tę łaskę swoją modlitwą i świętym życiem. Gdy jej siostry po kolei odchodziły do Domu Boga, bohaterska opatka trwała dzielnie na swoim posterunku: pierwsza w chórze na modlitwach, pierwsza na wszystkich zajęciach zakonnych. Mimo starszego wieku godzinami klęczała wyprostowana na posadzce w chórze przed Panem Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie. W nocy siostry spotykały ją na modlitwie, leżącą krzyżem w chórze zakonnym. Również w celi w cichej modlitwie nieustająco błagała Boga szczególnie o przetrwanie zgromadzenia. Aby utrzymać nocną modlitwę – jutrznię, szczególny zwyczaj kapucynek, bardzo często, gdy siostry chorowały, lub odchodziły do Domu Ojca i zmniejszała się ich liczba, wstawała sama, szła do chóru, zapalała lampkę i sama na głos odmawiała brewiarz. Rankiem budziła siostry, dzwoniła w dzwon, osobiście opiekowała się chorymi oddawała siostrom wszystkie posługi.
Siostra Celestyna Cerulli z Przasnysza tak pisze o matce Izabelli do o. Honorata w 1884 roku: „Niech Ojciec będzie łaskaw i zabroni Matce, bo jak jest Jutrznia w lecie o 1-szej godzinie, żeby Matka nie wstawała dzwonić o 24:00. Matka mówi, że wstaje, bo ludzie przyzwyczajeni, że o 12 w nocy się u nas dzwoni. Późno najczęściej Matka się położy, bo w samej rzeczy w tym obowiązku nie zawsze może się wcześniej położyć; wstaje o północy zadzwonić na Jutrznię i później znów o 1-szej na mówienie Jutrzni. Rano musi Matka wstać, bywa, że jeszcze wcześniej jak o 5-tej rozbudzona. Bardzo się może wyniszczyć przez brak snu. Trudno Matkę też nakłonić czy do przyjęcia chociaż kubka mleka, żeby się posiliła trochę, opiera się temu, że zdrowa, a wygląda nieraz bardzo nędznie, ale już nawet powstrzymuję się w przyniesieniu w czem Matce jakiej ulgi, wzmocnienia sił, wiedząc, że takie wielkie trudności i opierania się temu czyni i najczęściej że nic nie chce przyjąć”.
Te słowa siostry świadczą o wielkim umartwieniu Matki Izabelli, jej pragnieniu modlitwy i pokuty. Młode siostry były przez matkę Izabellę formowane w duchu franciszkańskim. Na wykładach w nowicjacie matka tłumaczyła konstytucje o. Honorata. Ze sposobu bycia matki Izabelli emanowała ogromna troska, aby nowe pokolenie nie zatraciło ducha franciszkańskiego ubóstwa. Listy świąteczne, zwłaszcza bożonarodzeniowe, pisane przez o. Honorata do wspólnoty odczytywała po Pasterce w chórze zakonnym stojąc przy żłóbku. Były to chwile wzruszające. Często powtarzała siostrom, że bardzo pragnie, aby było zachowywane we wspólnocie to wszystko, co zaleca ojciec Fundator, gdyż to jest wolą Boga i w duchu św. Franciszka i św. Klary.
Ojciec Koźmiński na krótko przed swą śmiercią, w roku 1915 z Nowego Miasta tak pisał do matki Izabelli: ” (…) A co się tyczy mistrzyni, czyż może być lepsza nad tę, która dotąd całe zgromadzenie na duchu i w możliwej obserwancji zachowywała, nie zastąpi jej ani żadna obca, ani żaden z ojców, ani kapłan, choćby był świętym. Niech więc, Czcigodna Matka, trwa w swojej ofierze do końca i niech będzie pewna, że Bóg za nią wszystko poprowadzi, i że jej prace nad siostrami przyjmie tak jak najwznioślejsze kontemplacje… Zawsze gotowiśmy służyć Wam, wiernym oblubienicom Pańskim”.
Słowa o.Honorata najpiękniej określają postać matki Izabelli – pierwszej opatki polskich kapucynek. W ostatniej chorobie, uwydatniła się z całą mocą jej miłość bliźniego, bowiem umęczona wysoką gorączką, jeszcze pamiętała, aby polecić siostrom przebywającego w Przasnyszu o. Kazimierza Kuderkiewicza odwieźć do kolei.
Matka Maria Izabella Lebenstein cicho odeszła do Pana, po dziesięciodniowej chorobie, dnia 17 sierpnia 1918 r. w klasztorze w Przasnyszu. W podziemiach tegoż klasztoru spoczywają doczesne szczątki pierwszej długoletniej opatki kapucynek polskich i oczekują na zmartwychwstanie.
Matka Angela Truszkowska o matce Izabelli pisała do o. Honorata:
„(…) Izabella jest święta” (list z 1866 r.). Siostry kapucynki z Przasnysza o matce Lebenstein tak pisały do o.Honorata: „(…) Ja u Matki Izabelli widzę wszystkie cnoty dobrej zakonnicy, nawet świętej, jak się spodziewamy, że ona nią będzie, a może już jest (…)” – s. Maria Ludwika od Krwi Przenajdroższej (1836-1919). „(…) Franciszka żaliła się na poszarpany habit. Tak mnie to dotknęło (jako westiarkę), że zaraz nazajutrz poszłam do Matki, żeby Matka pozwoliła dać jej nowy, który dla Matki był uszyty. Matka zaraz z radością na to przystała”- s. M. Salomea od Siedmiu Boleści NMP (1826-1882). „(…) Matka taka pokorna, że księdzu nie chciała uwagi zwrócić (…)” – s. M. Agnieszka od św. Stanisława Kostki (1836-1909).
Oddajmy teraz głos samej matce opatce Izabelli, która tak pisze o sobie z Przasnysza w roku 1878 do o. Honorata: „Główne moje postanowienia z rekolekcji są trzy: cnoty miłości Boga i bliźniego i żebym się stała cichym barankiem…”.